poniedziałek, 2 grudnia 2013

Rozdział VII

Wróciłaaaaam

      Nie wiem co się ze mną dzieje. Przecież Peeta nic złego nie zrobił, ale szlag mnie trafia, kiedy pomyślę o Gale'u i Delly. Przecież oni... Ale... Dobra. Koniec. Zachowuję się jak rozkapryszona nastolatka. Wybrałam Peetę. A poza tym na Gale'a już za późno. Pomimo wszystko to boli. Jak wrócimy do domu to przeproszę Peetę i wszystko sobie wyjaśnimy.
    - Dzień dobry, panie Haymitch!
Zamiast pójść przeprosić Peetę poszłam po radę do Haymitcha. Co jest ze mną nie tak?
- Musimy porozmawiać.
- Ja wiem. Zachowałam się okropnie, za chwilę idę przeprosić Peetę.
- Katniss, to nie ma żadnego związku.
- To o co chodzi?
- Wznawiają Igrzyska. Nie wiem kto wpadł na ten chory pomysł, ale ogłosili już to w telewizji. Ty i Peeta będziecie mentorami.
- Słucham? To jest niemożliwe. Haymitch, to są na pewno jakieś żarty.
- Nie, Katniss. Mówię poważnie.
Nie wierzę. Po prostu nie wierzę. Wszystko miało się zmienić. Miało być cudownie.
W jednej chwili wybiegam na podwórko i pędzę do Peety.
- Słyszałeś?
- Tak. I co teraz zrobimy? Chyba już nam się nie uda ujść płazem.
- Peeta, ale ja nie chcę patrzeć jak dzieciaki umierają.
- Wiem, Katniss, wiem. Poradzimy sobie.
- Mam nadzieję. A poza tym to...
- Wiem. - Peeta od razu wie o co chodzi. Uśmiecha się w stylu "jest okej".
- Dziękuję.
   Muszę się jak najszybciej dowiedzieć o co chodzi; kto to wymyślił i dlaczego.
Nie tak dawno sama przeżywałam te męki. Musiałam zabijać ludzi, a potem każdej nocy ich widzieć w koszmarach...



Krótki, ale można powiedzieć, że to prolog następnej części :)
 

czwartek, 14 listopada 2013

Hej wszystkim!
Przemyślałam parę spraw. Wróciłam z weną po dłuuuugiej przerwie ;p
Jest ktoś kto jeszcze czyta tego bloga?
Jak znajdą się takie osoby - liczcie na nowe rozdziały!:)
I przepraszam was bardzo za moje ogromne braki :C

czwartek, 23 maja 2013

Rozdział VI

   Od dwóch miesięcy "mieszkam'' z Peetą. Może podobałaby mi się to, gdyby nie to, że co noc śpię gdzie indziej. Raz u mnie, raz u Peety. Męczy mnie to już.
    Budzę się. Słyszę jakiś hałas. Zanim się obejrzałam drzwi się otworzyły. Kogo widzę? Moją byłą ekipę przygotowawczą. Na ich twarzach widzę strach. Jednak kiedy widzą koło mnie śpiącego Peetę uspokajają się.
- Katniss! Już się bałam, że zastaniemy tu Gale'a! - piszczy Octavia.
- Słucham?
- Nie ważne Przyszliśmy tutaj, żeby powiedzieć wam o przyjęciu w Czwórce.
- Z jakiej okazji?
- Annie urządza urodziny syna. - przypominam już sobie. - Przyszliśmy was przygotować. Jutro jedziecie. - uśmiecha się Flavius.



  Droga nie była aż tak męcząca, jak się spodziewałam.
Widząc efekty pracy ekipy, stwierdzam, że warto było się pomęczyć te dwie godziny. Wyglądam naprawdę dobrze. Moje włosy są spięte w lekkiego koka. Jestem ubrana w niebieską sukienkę (myślę, że chodzi tu o morze w Czwórce), oraz czarne obcasy. Mogę powiedzieć, że czuję się naprawdę ładna.
 Przyjęcie jest na plaży. Jest bardzo dużo osób. W końcu niecodziennie zwycięzca Igrzysk urządza przyjęcie. Nie czuję się tu swobodnie, więc trzymam Peetę cały czas za rękę. Trochę tańczyliśmy, rozmawialiśmy, ale nadal ciężko mi się tu odnaleźć. Kilku ludzi krzyknęło "Czas na tort". Podchodzimy bliżej do głównego stołu. Co widzę? Widzę Annie z dziecięcą kopią Finnicka. Te same oczy, nosek, włosy. Mimowolnie się uśmiecham. Zaczynam się zastanawiać, czy Annie, ta strachliwa Annie, jednocześnie uśmiechnięta i smutna, wreszcie będzie w pełni szczęśliwa. Tak czy inaczej, zawsze będę za nią trzymać. Ja na jej miejscu już dawno bym się załamała. A co się okazało? Że Annie jest najsilniejsza z nas wszystkich.
- Cześć, Katniss. - uśmiecha się Annie, trzymająca synka. - Wszystko u ciebie w porządku?
- Tak. Chyba tak. Jak mały się nazywa?
- Finnick. Chcesz go potrzymać.
- Z chęcią.
 Kiedy biorę małego na ręce, czuję się szczęśliwa. Może dlatego, że ten malec sprawia, że Annie jest szczęśliwa? Że gdyby nie on, jego matka mogłaby się załamać po stracie męża? Mam łzy w oczach, bo jego ojca tutaj nie ma. Wyobrażam sobie dumny uśmiech Finnicka trzymającego młodszego Finnicka.
 Słyszę, że Peeta się z kimś wita. Odwracam się i widzę Johannę. Oddaję chłopca Annie, na co Peeta błyskawicznie reaguje i sam go bierze na ręce.
- Cześć, Katniss. Jak tam u ciebie? - pyta Johanna.
- W porządku.
- Szczerze myślałam, że przyjdziesz tu z tym swoim przyjacielem. Chyba zabiłabym cię gołymi rękami.
- Co? - zaczynam się śmiać. - Dlaczego?
- Wyobrażasz sobie, co ta jego partnerka czy tam żona poczułaby? Sama z dzieckiem! Już Annie przez to przechodzi.
- Jaka partnerka? Jakie dziecko?
- Ta Delly. Dwa tygodnie temu urodziła im się córka. Nie powiedział ci?
Zamurowało mnie. Momentalnie wracam do Peety. Łapię go za rękę i żegnam się z Annie i małym.
- Katniss, co ty robisz? - pyta Peeta.
- Wracamy do pokoju.


Kiedy jesteśmy w pokoju który nam przydzielono, zaczynam wyżywać się na poduszce. Kiedy rozerwałam całą, rzucam się na Peetę i zaczynam krzyczeć. Nie daję mu dojść do słowa. Zaczynam wyrzucać jego rzeczy. Nawet nie patrzę na jego twarz, ale wiem, że jest zszokowany. Kiedy pakuję wszystko do walizki, karzę mu wyjść.
- Katniss, ale...
- Wyjdź!
Zrozumiałam, że przez jedno zdanie cały mój świat się zawalił.







Wróciłam!
Remont skończony :3
Za błędy przepraszam, ale coś złego się dzieje z blogspotem ~~
Jeśli chodzi o ostatnią linijkę rozdziału - sami się domyślcie o które zdanie chodzi :D





wtorek, 7 maja 2013

Rozdział V

        Wczorajszy dzień był jednak okropny. A wydawał się taki miły. Zacznijmy od tego, że Gale nie wygląda na atrakcyjnego z wielką śliwą pod okiem, tak jak Peeta z siniakiem w mniej więcej tym samym miejscu. Do tego w całym domu śmierdzi stary jedzeniem. Jednak nie potrafię gotować, nawet z Sae.
Po tym wszystkich jednak uświadomiłam sobie, że całując Gale'a popełniłam ogromny błąd. Dopiero tutaj wrócił. Powinnam trochę zatrzymać.
       Czas posprzątać. Sypialnia wygląda naprawdę okropnie. Potłuczone szkło, rozwalona szafa. Nie ma miejsca, w którym ich nie było. Ich "walka" była okropna. Przestali dopiero, kiedy zaczęłam płakać. Krzyki na nich nie działały. Wtedy obaj sobie poszli, zostawiając mnie samą. Słyszę dzwonek do drzwi, więc przerywam sprzątanie.
- Delly? - pytam.
- Cześć, Katniss. - mogę powiedzieć, że tęskniłam za jej radosną postawą.
Była schowana za luźną sukienką.
- Gdzie ty się podziewałaś?
- Długa historia. Może wpadniesz dzisiaj do mnie? Dam ci adres mojego domu.
- Przecież możemy tutaj.
- Muszę już lecieć, naprawdę. Trzymaj. - wręczyła mi karteczkę z adresem i poszła.


           Nie wiedziałam o której godzinie miałam przyjść. Kiedy skończyłam sprzątać i zjadłam obiad, postanowiłam ją odwiedzić.
Delly mieszała w dosyć dużym domu, pomalowanym na żółto. Uśmiechnęłam się pod nosem. Kiedy Delly otworzyła drzwi nie miała na sobie luźnej sukienki, tylko zwykłą.
- Jesteś w ciąży? - pytam zdziwiona.
- Tak, Katniss. Wejdź do środka.
Dom jest urządzony bardzo ładnie. Wygląda, jakby mieszkali tu bardzo bogaci ludzie. Kryształowe żyrandole, podłoga z najdroższego drewna i wszystko, co bogaci by kupili. A Delly nie kojarzy mi się z bogactwem. Kiedy siadam na skórzanej kanapie Delly podaje ciastka i herbatę.
- Masz męża?
- Nie czuję, żeby był mi potrzebny. - nie jest raczej tym zawstydzona.
- Jesteś sama? - nie słyszę odpowiedzi - Delly, kim jest ojciec dziecka?
- To się nie liczy. Peeta był u mnie rano.
- I co? - wkurzyłam się. I to bardzo. Na szczęście umiem zachować kamienną twarz.
- Katniss, skrzywdziłaś go. On naprawdę myślał, że go kochasz. Odpowiedz mi szczerze. Kochasz go? - nie odpowiadam. - Musisz sobie ułożyć życie. - Mam ochotę jej powiedzieć, że sama będzie samotną matką, ale nie chcę jej skrzywdzić. - Dajcie sobie szansę.
- Delly, kiedy wróciłaś?
- Niedawno. Mieszkałam przez ten czas w Dwójce. Chciałam jakoś się uspokoić po tym wszystkim... Sama wiesz.
- Och, to tak jak Gale. Można by pomyśleć, że... Nieważne, muszę już iść. Do zobaczenia. - uśmiecham się i wychodzę.


             To nie jest możliwe. Gale i Delly? Próbuję zebrać fakty. Przebywali w tym samym czasie w Dwójce. Również wrócili w tym samym. Delly unika odpowiedzi o to, czy jest sama. Gale też... Nie, wolę o tym nie myśleć. Gale by tak nie postąpił.
Kiedy próbuję zasnąć, słyszę dzwonek do drzwi. Idę otworzyć.
- Cześć, Katniss. Pomyślałem, że jeszcze nie śpisz. Chciałem cię przeprosić. Zareagowałem trochę zbyt agresywnie. - nie odpowiadam, więc Peeta słabo się uśmiecha i powoli odchodzi.
- Peeta, jeśli chcesz to zostań.
Widzę jego zaskoczoną twarz.
- Jasne, że zostanę.
"Dajcie sobie szansę." Postanawiam zaryzykować.








Jestem! Mam nadzieję, że nie obrazicie się z długość rozdziału ;__;
Miłego czytania! PRZYPOMINAM O KOMENTOWANIU! :D

piątek, 26 kwietnia 2013

Rodział IV

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Ledwo wróciłam do Dwunastki i położyłam się spać. Ze zdziwieniem otwieram drzwi.
- Cześć skarbie. - na pierwszy rzut oka widać, że mój były mentor jest pijany. - Wpuścisz mnie, czy będziemy tutaj tak stać?
Nalewam Haymitchowi herbaty.
- Przejdźmy do konkretów. Świetnie sobie poradziłaś. Ja wyszedłbym podczas pierwszego pytania. - jestem tak zszokowana pochwałą Haymitcha, że nie wiem co powiedzieć. - Ale nie możesz tak tego ciągnąć, Katniss. Musisz wybrać Peetę. 
- Nic już nie muszę.
- Słonko, tu już nie chodzi o Snowa. Jak wytłumaczysz całemu państwu, że to było kłamstwo? Katniss, oni się w was zakochali. Znienawidzą cię, jeśli wybierzesz Gale'a, mówię ci. A jeśli nie zostawisz żadnego, ludzie pomyślą, że zdradzasz Peetę. 
- A dlaczego miałabym ufać pijanemu mężczyźnie? Haymitch, jestem dorosła. Wiem co robię.
- Mam nadzieję. Muszę już iść. Zastanów się co robisz. 
Jak na pijanego zachowywał się całkiem zwyczajnie. Gdyby nie smród alkoholu można by pomyśleć, że jest całkiem trzeźwy.
Nie mam zamiaru opuszczać ani Gale'a, ani Peety. Chociaż mam wątpliwości. A co, jeśli Haymitch miał rację?


- Katniss, co się z tobą dzieje? Dzisiaj ani razu nie trafiłaś w żadne zwierzę. Jeśli coś cię martwi, to powiedz. - widać, że Gale się martwi.
- Wszystko w porządku. Jak coś upoluję, to zrobię dzisiaj kolację. Najwyżej Śliska Sae mi pomoże. Wiesz, taka typowa kolacja jakie kiedyś jedliśmy. Tak dla przypomnienia.
- Jeleń.
- Już nie. - odpowiadam, kiedy jeleń pada od mojej strzały. - Kolacja będzie gotowa o dwudziestej.


       Śliska Sae jest naprawdę miła. Gdy poprosiłam ją o pomoc w gotowaniu, od razu się zgodziła. Nie umiem gotować, ale z Sae jakoś mi idzie. Kiedy przyprawiam mięso, ktoś wchodzi do kuchni.
- Katniss, musimy porozmawiać. - słyszę głos Peety, który najwyraźniej przyzwyczaił się do nocowania tutaj, bo wszedł bez pukania.
- Robię kolację. - kiedy Sae posyła mi uśmiech, decyduję się porozmawiać z nim.
- O co chodzi? - pytam, kiedy wchodzimy do sypialni. 
- Rozmawiałaś z Haymitchem? - kiwam głową. - Wiesz, że kiedyś musimy się naprawdę pobrać?
- Nie musimy.
- Katniss, to poważna sprawa. Chcesz, żeby cały kraj nas znienawidził? - nie wiem, czy dokładnie to miał na myśli, widząc ból w jego oczach.
- Peeta...
- Porozmawiam jeszcze z Haymitchem i dam ci potem znać.


     Kolacja z Galem przebiegła w bardzo miłej atmosferze. Rozmawialiśmy o wszystkim. O naszych polowaniach, spotkaniach, a nawet o moich Igrzyskach. Po prostu powiedziałam mu wszystko. 
- Masz kogoś w Dwójce? - pytam z uśmiechem.
- Nie.
- Dlaczego masz taki wyraz twarzy? - pytam, widząc jego dziwną minę.
- Sam nie wiem. Chciałaś mi coś pokazać?
- Och, tak. Chodź za mną.
Kiedy znajdujemy się w mojej sypialni, pokazuję Gale'owi ścianę. 
- Chcę ją pomalować na zielono. Mój ulubiony kolor.
- Zielony? Katniss, według mnie powinno zostać tak jak jest.
- Dlaczego? 
- Sam nie wiem. Jakoś mi tu nie pasuje. - wyciąga dłonie i obejmuje nimi moją twarz. - Ale nieważne co zrobisz. Ja zawsze będę z tobą. I nie chodzi tylko o ścianę.
Nie wytrzymam tego dłużej. Muszę go pocałować.
Słyszę kroki.
Nie mogę się oderwać. Gale za długo czekał. Stanowczo za długo.
Coraz głośniejsze kroki.
Nie wiem, czy dobrze zrobiłam całując go.
Słyszę otwieranie drzwi.
- Rozmawiałem z Haymitchem. Katniss? - odrywam się od Gale'a. Nigdy nie widziałam większego bólu w oczach, jaki teraz ma Peeta.
Przyglądam mu się mniej więcej dwie sekundy i widzę, jak rzuca się na Gale'a.





Czcionka się psuje [*]

Dziękuję pięknie Tosiu za poprawki <3

Nie wiem czemu, ale pisząc ostatni moment miałam dreszcze :O
Miłego czytania, oraz KOMENTUJCIE! :)

wtorek, 23 kwietnia 2013

Rozdział III

        Zamurowało mnie. Nie wiem co powiedzieć. Sama nie wiem, kogo bym wybrała. Gale jest dla mnie najlepszym przyjacielem. Prawie jak brat. Przeżyliśmy razem wiele lat. A Peeta... Nie wiem nawet, czy jesteśmy razem. To jest raczej... Nie wiem kto, ale wiem, że jest dla mnie bardzo ważny.
- Oczywiście, że nie wiem. Gale jest dla mnie ważny, Peeta też. Kocham ich tak samo.
- Katniss, ale skoro jesteś z Peetą, to jak możesz kochać jednocześnie Gale'a?
- Chodzi mi o to, że Gale jest dla mnie jak brat, a rodzeństwo... - kończę, bo przypomniała mi się Prim.
- Nie chcę być nachalny, ale czemu nie dokończyłaś zdania? - jego uśmiech doprowadza mnie do szału.
- Mogę wyjść? - zaczynam być coraz bardziej zdenerwowana. 

Caesar jest wyraźnie zszokowany. Patrzy na mnie przez chwilę, potem na publiczność, po czym ręką wskazuje mi kulisy. Puszczam rękę Peety, jednak on idzie za mną. Zaczynam iść szybciej i niszczę wszystko, co mi wpadnie w ręce. Kiedy wszystkie szklane rekwizyty są zbite, zaczynam drzeć sukienkę. Styliści patrzą na mnie jak na wariatkę. A może ja jestem wariatką? Może oszalałam po tym wszystkim co się wydarzyło? A może po prostu za długo to w sobie tłumiłam? Zaczynam biec do pociągu. Postanawiam dłużej nie być twardą i tylko jeden jedyny raz wszystko z siebie wyrzucić. Więc kiedy Peeta mnie dogania i wchodzi do mojej sypialni, rzucam mu się na szyję i zaczynam płakać najmocniej jak potrafię. 
A on mnie tylko przytula i siedzi cicho. I tyle. Jestem mu za to wdzięczna.
Nie wiem ile płakałam. Może dwie godziny, trzy. Dziwi mnie, że aż tyle czasu, ale może 
tego potrzebowałam. W końcu zasypiam.


      Nie wiem gdzie jestem. Wszyscy są ubrani na czarno. Kiedy chcę kogoś o coś zapytać, nikt nie odpowiada. Dopiero kiedy chcę kogoś dotknąć w ramię, aby zwrócić na siebie uwagę, orientuję się, że nikt mnie nie widzi ani nie czuje. Zszokowana idę dalej. Co widzę? Widzę ludzi, którzy cieszą się na czyimś pogrzebie. Rozglądam się i widzę napis "Katniss Everdeen, dziewczyna, która niegdyś igrała z ogniem". Czuję się jeszcze dziwniej,a może nawet lekko się wystraszyłam. Ale naprawdę zaczęłam się bać, kiedy zorientowałam się, że to mój pogrzeb.


- Katniss! Katniss, co się dzieje? 
Zaczynam panicznie krzyczeć. Nadal się boję. To jeden z moich najgorszych koszmarów. Orientuję się, że Peeta próbuje mnie uspokoić. Ufam mu, więc znowu kładę się do łóżka, po czym odruchowo się do niego przytulam.
- Też mam koszmary. - Peeta chce mnie zapewnić, że nie jestem w tym sama.
- Jakie najczęściej?
- Nie mogę ci powiedzieć.

- Dlaczego?
- Mogłabyś się mnie przestraszyć.

- Peeta, to tylko sny. Jeśli to z siebie wyrzucisz, mogą przestać cię dręczyć. - próbuję go przekonać.
- Na pewno? - uśmiecham się - Pamiętasz kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem po torturach w Kapitolu?
- Próbowałeś mnie zabić. - zaczynam się cicho śmiać.

- No właśnie. I często śni mi się, że padasz trupem.
- Wiem, że nigdy byś mnie nie zabił.
- Nie potrafiłbym. Wtedy naprawdę było ze mną źle.
- Idziemy spać? - nadal się uśmiecham, chociaż szczerze zdziwił mnie ten sen. - Rano będziemy w Dwunastce.


Mogę tylko powiedzieć, że w następnym rozdziale będzie więcej Gale'a :p
+proszę o komentarze, mam złamane serce kiedy ich nie ma </3

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział II

     Czekam na Gale'a w pokoju. Zaraz ma przyjść. Jestem gotowa mu wybaczyć, bo wiem, że razem dużo przeszliśmy. Oczywiście - nie wiem czy robię dobrze, czy źle. Nigdy już mu nie zaufam do końca, ale chcę żeby było chociaż w połowie tak, jak było przed moimi pierwszymi Igrzyskami. Sporo się zmieniło. Ja mieszkam w Wiosce Zwycięzców, a Gale nadal będzie mieszkał z matką i rodzeństwem w Złożysku.
 Ciekawi mnie czy Gale znalazł sobie kogoś w Dwójce. Jestem pewna, że dużo kobiet marzy o tym, żeby za niego wyjść. Ja nie należę do nich. Słyszę pukanie do drzwi, więc idę otworzyć.
- Cześć, Kotna.
Dawno nie słyszałam tego przezwiska. Mimowolnie się uśmiechnęłam i przytuliłam Gale'a.
-Idziemy na polowanie?
Miało być jak dawniej, więc będzie. Nie chcę żadnych przeprosin lub czegoś w tym stylu, bo to wyglądałoby na to, że coś się stało. Faktycznie, stało się. Gale wyjechał, ale ja chcę o tym zapomnieć.

    Kiedy strzelałam do ptaków i zająców, czuję się tak jak kiedyś. Zapominam o wszystkim, włącznie z Igrzyskami, Ćwierćwieczem i osobami które zabiłam.
     Gdy wracam do domu czeka na mnie Peeta. Znowu nie wiem co tutaj robi.
- Coś się stało? - postanawiam zapytać.
- Nie. Jak było?
- Świetnie. Upolowaliśmy sarnę, dwa zające i kilka dzikich kaczek.
- Ale jak było z Gale'm?
- Naprawdę miło. Nigdy tak przyjemnie nam się nie rozmawiało.
- Aha. - nie wiedzieć czemu, jego uśmiech nagle znikł.- Rozmawiałem z Haymitchem.
- I co mówił? - naprawdę mnie to dziwi, bo z tego co wiem, nasz były mentor nadal się upija do nieprzytomności.
- Caesar Flickerman zaprosił nas na wywiad jako gości specjalnych.
- Rozumiem, że teraz postanowił robić normalne wywiady, zamiast z osobami które potem zginą okropną śmiercią?
- Katniss, nie denerwuj się.
- Nie jadę tam.
Nie chcę tam jechać. Za dużo wspomnień. Kiedy będę z nim rozmawiać, przypomną mi się wszyscy trybuci.
- Katniss, musimy.
- Dlaczego? Znowu mamy udawać szaleńczo zakochanych?
- A nie jesteśmy? - nie wiem co mu odpowiedzieć.widząc jego ból. - Jutro jedziemy.
Zrobiło mi się strasznie głupio. Peeta naprawdę mnie kocha. Nie zasługuję na niego.
 

    Zanim się obejrzałam jestem za kulisami programu. Przez całą podróż Peeta się nie odezwał. Za chwilę mamy wejść na scenę. Bardzo żałuję, że nie mogę być tu z Cinną, który przygotowałby mnie według swojego gustu. Jestem ubrana w podobną sukienkę do tej, którą miała Glimmer podczas wywiadu przed Igrzyskami i styliści uczesali mnie we fryzurę jaką miałam podczas dożynek, gdzie wylosowali Prim.
- Proszę państwa, prowadzący wywiadu, Caesar Flickerman!
Już wiem, że zaraz wychodzimy. Caesar wita się z publicznością. Robi to w taki sam sposób, jaki podczas wywiadów przed Igrzyskami. Wygląda teraz identycznie jak podczas Ćwierćwiecza.
- A teraz zapraszamy naszych gości specjalnych, Nieszczęśliwych Kochanków z Dwunastego Dystryktu! Proszę państwa, Katniss Everdeen i Peeta Mellark!
Nie ma odwrotu. Siadam na kanapę. Przez cały czas trzymam Peetę za rękę.
- Witajcie. Jak wam minęła podróż?
- Nie narzekamy. - Peeta jak zwykle ma dobry kontakt z Caesarem. Ja wolę siedzieć cicho. Nie słucham ich przez większość czasu.
- Katniss. - Caesar łapie mnie za rękę. - Czy będziecie się starać o kolejne dziecko?
- Słucham? - nie ukrywam, że jestem zszokowana jego pytaniem.
 - Z tego co wiem, to straciliście dziecko podczas Ćwierćwiecza Poskromienia. - przypomniała mi się nasza bajeczka o ciąży. - I pytanie brzmi, czy chcecie mieć kolejne?
 Nie wiem co powiedzieć. Nie chcę mieć dzieci. Nigdy.
- Oczywiście, ale nie teraz. - na szczęście Peeta mnie wyręcza.
- Życzę wam powodzenia. To prawda, że do waszego dystryktu wrócił twój kuzyn, Katniss?
- To nie jest mój kuzyn. To była zmyślona historyjka aby nasz szanowny pan prezydent był zadowolony. - postanawiam iść na całość, ale kiedy widzę minę Peety rezygnuję.
- W takim razie musicie być kimś więcej widząc wasze relacje. - Peeta jest coraz bardziej zdenerwowany.- Dobrze, powoli kończymy wywiad. Katniss, ostatnie pytanie. Gdybyś miała wybrać, pomiędzy Peetą a Gale'm, kogo byś wybrała?



Dziękuję za miłe komentarze, to bardzo motywuje :*


niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział pierwszy


Budzę się i czuję że ktoś mnie tuli. Patrzę na śpiącego Peetę i nie mam pojęcia co on tu robi. W końcu ma swój dom. Wyślizguję się z uścisku i idę do kuchni z nadzieją, że znajdę coś w lodówce. Kiedy schodzę ze schodów, widzę potłuczone szkło. W kuchni po podłodze walają się ramki po obrazach. Dziwi mnie to, ale nie mam ochoty sprzątać, więc podchodzę do lodówki i stwierdzam, że dam radę zrobić jajecznicę. Pamiętam, że Prim zawsze uwielbiała ją robić. Kiedy była mała, tata podnosił ją i razem patrzyli jak mama nam ja robiła. Ale teraz ich już nie ma. Mamy, taty i Prim. Czasami zastanawiam się co moja mama robi w tej chwili. Chciałabym, aby była tu teraz ze mną.
Kiedy kończę śniadanie, spoglądam do lustra. Zaczynam się śmiać, bo wyglądam jakbym nie spała przez kilkanaście nocy. Na szczęście to już za mną, bo od kilku miesięcy śpię przez całą noc. Faktycznie, mam koszmary (myślę, że zostaną ze mną do końca), ale rano jestem wyspana i tylko to się liczy.
-Z czego się tak śmiejesz? Orientuję się, że Peeta wszedł do kuchni. Jak zwykle uśmiecha się tak, że nawet najbardziej ponura osoba by odwzajemniła uśmiech.
-Z tego jak wyglądam.
-Nie wiem czego chcesz, wyglądasz bardzo ładnie. Bynajmniej mi się podobasz.
Uśmiecham się, na co on mnie przytula. Kiedy to robi, czuję się bezpieczna.
-Dlaczego u mnie nocowałeś?
-Wolałem z tobą zostać po tym co się stało.
-Peeta? Co tu się wczoraj stało?
Kiedy o to pytam, jego uśmiech nagle gaśnie. Puszcza mnie, podchodzi do okna i opiera się o parapet. Zawsze tak robi, kiedy dzieje się coś złego.
-Nie pamiętasz?
-Nie przypominam sobie.
Peeta popatrzył na mnie z żalem i wiem, że coś się stało.
-Gale wrócił.
Dalej już go nie słucham. Próbuję sobie przypomnieć co się stało.
Dużo krwi. Mam pocięte ręce. Rzucam czym popadnie. Peeta próbuje mnie powstrzymać, ale to bezsensu.
-Po co on tu wraca?! -Katniss, uspokój się.
Jego opanowanie doprowadza mnie do szału. Mam tego wszystkiego serdecznie dosyć. Upadam na kolana i ostatnie co widzę to twarz Gale'a.
-Zemdlałam? Czemu? -Może nie chciałaś wierzyć w to, że on wrócił? Jeśli coś jest dla nas trudne, to uciekamy od tego. A ty uciekłaś w taki sposób, że zemdlałaś. To zrozumiałe. Dzisiaj chciałby się z tobą spotkać.
-Nie chce się z nim spotkać.
-Katniss, wiem, ale kiedyś musisz. Im szybciej tym lepiej.
Bez słowa odchodzę i idę do swojej sypialni. Przypomniały mi się polowania z Gale'm i wszystkie chwile które przeszliśmy razem. Gale był moim przyjacielem. Ale nie prawdziwym. Prawdziwy przyjaciel zawsze zostanie. Ale może on chce to naprawić? Wracam do Peety.
-Spotkam się z nim.





Jest rozdział pierwszy! :D Zapraszam do komentowania :3




Koniec
Koniec